niedziela, 27 stycznia 2013

Krytykant

Przeczytałem na Facebooku list do portalu z filmami dokumentalnymi od jednego z jego użytkowników i muszę przyznać, że "krew mnie zalewa" na takie słowa. Bo obrażanie innych to u nas norma. Jak mam rozumieć słowa "Ja rozumiem, że większość ludzi decyduje się ten śmietnik oglądać, ale decyzja większości jest decyzją głupich". Czyli to, że interesuje mnie coś innego niż tego "pisarza" oznacza, że jestem głupcem i tylko jego zapatrywania są dobre i właściwe. Podobny pogląd chyba jest już znany z niedalekiej przeszłości? Oczywiście znajdują się inni mający podobne zdanie (co jest zupełnie zrozumiałe) lecz dlaczego nie przestaną wchodzić na dany portal. Istnieje przecież wiele innych o podobnym profilu gdzie może znajdą dla siebie odpowiedni dokument. Jest jeszcze inne wyjście. Zamiast krytykować i podejrzewać, że się na tym zarabia, samemu stworzyć coś podobnego. W dzisiejszych czasach stronę internetową można zrobić zupełnie nie znając się na informatyce.  I segregować, układać, przekładać tematy do woli, dmuchać i chuchać a przede wszystkim mieć na niej to co nam odpowiada. Jak już będziemy z tego bardzo dumni i zadowoleni to pozostanie tylko kilka drobnych szczegółów. Opłacić domenę oraz serwer tak aby nam nie zrzucono, że zarabiamy na stronie i już naprawdę dla takiej osoby sprawa marginalna – odpowiadać na komentarze innych nie zadowolonych z takiej strony internautów. Napisałem "marginalna" gdyż jeżeli sami coś krytykujemy to wiemy co chcemy i odpowiedź nie powinna być trudna. Tylko obawiam się, że głównym jej argumentem a możliwe, że i jedynym będzie stwierdzenie – jesteś głupi.

czwartek, 24 stycznia 2013

TVP i abonament

Ciekawym kto pierwszy powiedział, że Telewizja Polska pełni rolę misyjną. Humoru mnie to nie poprawi ale dobrze byłoby znać głównego misjonarza końca XX wieku, gdyż przypuszczam, że to określenie powstało w tym czasie. Wcześniejsze władze raczej takiego języka nie używały a wręcz z nim walczyły. Tak więc jeżeli jesteśmy państwem katolickim to takie określenie telewizji publicznej powinno do wielu osób dotrzeć a co więcej powinny one bez oporu co miesiąc rzucać coś "na tacę". A tu proszę – takie rozczarowanie. Ludzie płacić nie chcą a apetyty "misjonarzy" rosną. Nie interesuje ich zdanie większości obywateli, że robią "chałę", że inne stacje telewizyjne czy radiowe mają ciekawsze propozycje, ich oferty są lepsze, bardziej odpowiadające zwykłemu widzowi. TVP pełni "misję" i dla zarządzających liczą się tylko pieniądze bo bez nich trzeba będzie zlikwidować telewizję publiczną a przecież gdzie indziej takich pensji nie dostaną. Co dziwniejsze inne prywatne stacje tv potrafią się utrzymać bez abonamentów i wiedzie się im całkiem dobrze pomimo mniejszego zasięgu a TVP ma ciągle problemy. Wszystko zrzuca na karb braku pieniędzy. Po co więc utrzymywać ośrodki regionalne, które nadają tylko kilka godzin w ciągu dnia swoich programów a reszta to pasmo wspólne. Jak chcą istnieć to je sprywatyzować i niech sobie radzą a jak się nie utrzymają tzn., że nie są nikomu do szczęścia potrzebne podobnie jak i nasza TVP. Rząd niech sobie stworzy własną telewizję jeżeli jest mu potrzebna, niech ją utrzymuje, zarządza lecz z pieniędzy posłów a nie wymagać od innych płacenia na nieudaczników. Bo chyba inaczej nie można nazwać ludzi zarządzających tę instytucją, martwiących się nie o program (od lat prawie taka sama ramówka, te same filmy, nieciekawe programy itp.) a o kasę. Nie wiele w tej kwestii zmieni nawet cyfryzacja gdyż ludzie w większości nad jakość obrazu przekładają jakość tematu, jego atrakcyjność i dlatego TVP przegrywa z innymi stacjami. Trwa walka o abonament, powstają różne pomysły na jego ściąganie a najnowszy pomysł wydaje się niebezpiecznym precedensem. Otóż mamy płacić wszyscy "haracz" na TVP obojętnie czy telewizor lub radio posiadamy czy też nie. A napisałem 'niebezpieczny" gdyż gdyby takie rozwiązanie weszło w życie to zaraz zaczną tego samego domagać się np. upadające koleje (płać co miesiąc za bilet mimo, że nie jeździsz ale przecież kiedyś może będziesz jechał), podobnie tramwaje, metro, autobusy, będziemy musieli płacić obowiązkowe samochodowe OC pomimo, że auta nie posiadamy itp. itd. A główne wytłumaczenie potrzeby abonamentu jest takie – na Zachodzie tak mają. Ale czy cały czas musimy się na ten Zachód oglądać i nie możemy wymyślić nic swojego tak aby tam powiedzieli – zróbmy tak bo w Polsce tak jest?
Gdy brakuje innych argumentów władze zawsze odnoszą się do Zachodu lecz naszych pensji do tego Zachodu wyrównać nie chcą. A co najdziwniejsze to zawsze biorą to co w naszych warunkach raczej się nie sprawdzi a to co na Zachodzie dobre czy mądre jakoś tego nie widzą i za przykład nie podają.

piątek, 18 stycznia 2013

Sens życia

Tekst znaleziony w sieci.
Profesor filozofii stanął przed swymi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów. Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik po majonezie i wypełnił go po brzeg dużymi kamieniami.
Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny, oni zaś potwierdzili.
Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir oczywiście
stoczył się w wolna przestrzeń miedzy kamieniami.
Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny, a oni ze śmiechem przytaknęli Profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolna przestrzeń.
Profesor powiedział: "Chciałbym, byście wiedzieli, że ten słój jest jak Wasze życie. Kamienie - to ważne rzeczy w życiu: Wasza rodzina, Wasz partner, Wasze dzieci, Wasze zdrowie. Gdyby nie było wszystkiego innego, Wasze życie i tak byłoby wypełnione. Żwir - to inne, mniej ważne rzeczy: Wasze mieszkanie, Wasz dom albo Wasze auto. Piasek symbolizuje całkiem drobne rzeczy w życiu, w tym Wasza ciężka prace.
Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie. Tak jest też w życiu: Jeśli poświęcicie całą Wasza energię na drobne rzeczy (prace), nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne - czas Waszym dzieciom i Waszemu partnerowi, dbajcie o zdrowie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na prace, dom, zabawę itd. Zważajcie przede wszystkim na duże kamienie - one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek.
Po zajęciach jeden ze studentów wziął słój, wypełniony po brzeg kamieniami, żwirem
 i piaskiem. Nawet sam profesor zgodził się, że słój jest pełny. Student bez problemu wlał do słoja butelkę piwa. Piwo wypełniło resztę przestrzeni - teraz słój był naprawdę pełen.
 Morał z tej historii - nieważne, jak bardzo jest wypełnione Wasze życie, zawsze jest jeszcze  miejsce na piwko:-)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Czy komentarze są nam potrzebne.

Właśnie zastanawiam się nad sensem istnienia komentarzy prawie pod każdym tekstem na portalach informacyjnych. Domyślam się, że osobie, która wymyśliła tę formę kontaktu chodziło chyba o możliwość wypowiedzenia swojego zdania przez czytelnika a dotyczącego przeczytanego artykułu.
Jednakże czytając zamieszczane komentarze odnosi się wrażenie, że piszą tylko osoby, które tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia. Nie jest to żadna ocena danego artykułu czy wypowiedzenie swojego zdania lecz krytykowanie autora, narzekanie na rząd (obojętnie czego dotyczy artykuł zawsze znajdzie się taki komentarz), obrażanie innych komentujących a mających inne niż on zdanie, wyśmiewanie, obrażanie itp. itd. Ale co mnie wydaje się dziwne to praca tzw. moderatora. Napisałem ostatnio komentarz do jednego z artykułów zamieszczonego na znanym portalu, miał się ukazać po zatwierdzeniu przez moderatora. Niestety, szukałem go na darmo. Ponieważ nikogo w nim  nie obrażałem, nie zamieściłem wyrazów powszechnie uważanych za wulgarne więc nie było sensu go wystawiać. Były za to inne narzekające i obrażające konkretnych ludzi czy partie. W komunie był urzędnik zwany "cenzorem" i on decydował co może się ukazać a co nie ale było to niejako oficjalne i wszyscy o tym wiedzieli. Dzisiaj taka funkcja nazywa się moderatorem a oficjalnie mamy podobno wolność słowa.
Osobiście widzę takie rozwiązanie. Albo zrezygnować z komentarzy albo z moderatora. Niech wypowiedzenie swojego zdania nie będzie anonimowe podpisane "xxx" czy "qwert" lecz związane np. z adresem ID komputera. Do tej pory piszący czują się bezkarnie, obrażają innych a w większości uchodzi im to na sucho i dopinguje do dalszych takich działań. Bo chyba każdy zgodzi się z tym, że napisanie komentarza po tragicznej smierci jednego ze znanych polskich sportowców "I bardzo dobrze - jednego darmozjada mniej" jest chyba skandalem. Lecz gdzie był wtedy moderator? Takich przykładów można by mnożyć. Wystarczy przez chwilę poczytać obojętnie jakie komentarze pod jakimkolwiek artykułem aby zobaczyć, że z jego treścią nie mają wiele wspólnego.
Tak więc może lepiej zrezygnować z dodawania przez czytelników swojego zdania. Nikt nie będzie się stresował czy wpadał w depresję po przeczytaniu o sobie niepochlebnych opinii a zainteresowany danym tematem i tak go przeczyta. Przecież obecnie każdy może mieć w internecie swoją stronę np. w postaci bloga i niech tam wypowiada swoje zdania i opinie o innych lecz już konkretnie pod swoim nazwiskiem. Założę się, że wtedy wyglądałoby to zupełnie inaczej.


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Trzy grupy

Nasze państwo podobnie jak i inne, w których panuje demokracja podzielić możemy na trzy grupy: polityków, urzędników i zwykłych szarych obywateli. Napisałem "demokracja" chociaż prawdę powiedziawszy to sam nie wiem jaki u nas jest ustrój. Zauważam, że w zależności od grup i sytuacji ulega on zmianie lecz każdy powołuje się właśnie na niego dlaczego mam być więc gorszy. O tym jak postrzegamy te demokrację napiszę pewnie w innym poście.

A teraz o grupach. Oprócz tych trzech, które wyżej wymieniłem jest jeszcze czwarta – Kościół, która także stara się uprzykrzać życie jak tylko znajduje ku temu sposobność.
Politycy żyją w swoim świecie. Ich nie interesuje dobro innych lecz to jak dokopać komuś z innej partii, komuś kto myśli inaczej niż oni, jak coś jeszcze zepsuć i utrudnić a przede wszystkim jak się wzbogacić. O tych, którzy ich wybrali do rządzenia przypominają sobie co cztery lata jak zbliżają się wybory. Wtedy nagle dostają olśnienia. Widzą ci jest złe, obiecują wszystko na potęgę byle znowu dorwać się do "żłobu" na następne lata. Czy pamięta może ktoś z czytających tego posta kiedy ostatnio uchwalona została przez nich jakaś ustawa ułatwiająca życie zwykłym ludziom. Wszystkie głównie ustawy mają za cel wyciągnąć z naszych kieszeni jak najwięcej pieniędzy. Oczywiście w celu zwiększenia budżetu kraju i lepszego życia. Nikt tylko nie mówi, że chodzi o życie polityków a nie nasze. Może pamiętacie pierwszą ustawę Sejmu po przejęciu władzy od PZPR – podwyższenie diet poselskich. W tym okresie naprawdę była to sprawa najważniejsza dla Polski – głodny poseł nie może rządzić. A wystarczyło by gdyby pieniądze z podatków szły normalnie tam gdzie powinny i sprawa byłaby rozwiązana. Przykład? Proszę – w cenie litra paliwa płacimy podatek drogowy. Przy obecnej ilości samochodów, gdyby te pieniądze rzeczywiście tam szły to mielibyśmy autostrady w każdej wsi. A co mamy? Kilkaset kilometrów, którymi rząd bardzo się chwali z tym, że wybudowanymi za pieniądze pochodzące z Unii. Podobnie sprawy się mają ze służbą zdrowia, podatkami gminnymi itp. Lecz chyba najgorsze jest to, że za złe rządy nikt nie ponosi odpowiedzialności. "Zapomniano" napisać takiej ustawy.

A pomysł na to aby było dobrze jest bardzo prosty. Posłowie sprawują swoje funkcje społecznie, na obrady przyjeżdżają za swoje pieniądze i wykorzystują swój urlop, za wszystko płacą z własnej kieszeni, żadnych ulg i przywilejów i pełna odpowiedzialność, nawet karna za złe działania. A co najważniejsze – poseł nie może być związany z żadną partią. Jest przedstawicielem wybierających go ludzi i ich w rządzie reprezentuje. Partie niech sobie działają tak jak inne organizacje lecz nie mają nic do powiedzenia w sprawach rządów. Ale aby tak było najpierw Sejm musiałby to uchwalić. A przecież nikt normalny nie podcina gałęzi na, której siedzi. I kółko się zamknęło. Pomysł – utopia.
Urzędnicy to druga grupa, która czuje się niezwykle ważna i potrzebna. Petent w ich królestwie traktowany jest jak "zło konieczne". Często przeszkadza w wypiciu kawy czy wzajemnych rozmowach, zadaje trudne pytania i jeszcze ma o wszystko pretensje. W tym miejscu chcę przeprosić wszystkich tych urzędników, którzy swoja pracę traktują poważnie a do klienta podchodzą z uśmiechem i wyrozumiałością lecz na taką o nich opinię "pracowało i pracuje" wielu innych. Polak za granicą też postrzegany jest jak "złodziej i pijak" chociaż znakomita większość to ludzie uczciwi i ciężko pracujący. Bo bardziej dostrzegamy i zapamiętujemy zło niż dobro.

Urzędnik za swoim biurkiem czuje się jak król. On nic nie musi, on może - jak zechce. jak już podpadniesz to będzie cię nekał przepisami, z których sam nie wiele rozumie. Mało tego, on nawet nie musi ich znać w przeciwieństwie do zwykłych obywateli gdyż wymyślono uniwersalny przepis "nie znajomość przepisów nie jest okolicznością łagodzącą". Chcesz prowadzić działalność to znaj wszystkie przepisy zarówno stare jak i te jeszcze nie wymyślone. Bo to tylko kwestia czasu kiedy ktoś w bezsenną noc wymyśli kolejną głupotę, do której trzeba się będzie podporządkować. Tak jak pomysł z płaceniem urzędnikowi za to, że załatwia jakąś sprawę. Czyli osobno płacić za to, że łaskawie przyszedł do pracy, osobno za to, że usiadł i osobno, że wziął się do roboty. A za wypicie kawy to już nie? Lub inny genialny (według mnie) pomysł – podatek od padającego deszczu. Podobno niszczą się rynny, kanały i oczyszczalnie. Kanały w miastach istnieją już od wielu stuleci i dopiero w XXI wieku odkryto niszczący wpływ deszczu na te urządzenia. Wcześniej ktoś wpadł na pomysł płacenia za świeże powietrze, w niektórych kurortach. Powietrza zdrowego już nie ma – opłaty pozostały. Strach pomyśleć za co trzeba będzie płacić za sto lat. Geniusze wciąż się rodzą.
A przecież można tak jak w innych zachodnich krajach (jeżeli tak chętnie nasza władza się na nich wzoruje) korzystać z wszechobecnego Internetu lub telefonu i nie wychodząc z domu załatwiać różne urzędowe sprawy. W obecnej dobie komputeryzacji jest to możliwe a nawet wskazane. Chyba, że w urzędzie komputer służy do tego aby wskazać pani z niego korzystającej, w której szafie leży teczka z moją sprawą (fakt autentyczny).

Obie te grupy nie są produkcyjne (nie piszę tu o pomysłach) więc nie wytwarzają dochodu a utrzymują się z pracy trzeciej grupy – zwykłych obywateli. Zamiast starać się pomóc temu, który na nich pracuje to ze wszystkich stron jeszcze to utrudniają. Ich ogólna arogancja jest widoczna prawie na każdym kroku. Korupcja, nepotyzm to chleb powszedni a dowiadujemy się o tym tylko wtedy gdy ktoś komuś podpadł i trzeba go zniszczyć. I zastanawia mnie jedno – czy tam na górze rzeczywiście myślą, że ludzie są tak tępi i głupi i wierzą we wszystko co oni mówią i nie mają swojego zdania. Jeżeli tak jest to chyba są tam niewłaściwe osoby. Sęk w tym, że gdy znajdą się tam inni, nowi to w niedługim czasie oni także się zmienią. Taka to ludzka natura.
Co do trzeciej grupy to chyba nie ma co się rozpisywać. Ich zadaniem to być ślepym, głuchym, nie myślącym tylko pracującym na wybranych przez siebie "szczęśliwców. A ja się to już znudzi, znowu się skrzykniemy, zrobimy razem jakiś przewrót, potem nastąpi rozłam, powstanie opozycja z niczym się nie zgadzająca (w zależności, która strona będzie rządzić) i tak upłynie dalszych kilkadziesiąt lat i od nowa. To się nazywa tworzenie historii.