poniedziałek, 7 stycznia 2013

Trzy grupy

Nasze państwo podobnie jak i inne, w których panuje demokracja podzielić możemy na trzy grupy: polityków, urzędników i zwykłych szarych obywateli. Napisałem "demokracja" chociaż prawdę powiedziawszy to sam nie wiem jaki u nas jest ustrój. Zauważam, że w zależności od grup i sytuacji ulega on zmianie lecz każdy powołuje się właśnie na niego dlaczego mam być więc gorszy. O tym jak postrzegamy te demokrację napiszę pewnie w innym poście.

A teraz o grupach. Oprócz tych trzech, które wyżej wymieniłem jest jeszcze czwarta – Kościół, która także stara się uprzykrzać życie jak tylko znajduje ku temu sposobność.
Politycy żyją w swoim świecie. Ich nie interesuje dobro innych lecz to jak dokopać komuś z innej partii, komuś kto myśli inaczej niż oni, jak coś jeszcze zepsuć i utrudnić a przede wszystkim jak się wzbogacić. O tych, którzy ich wybrali do rządzenia przypominają sobie co cztery lata jak zbliżają się wybory. Wtedy nagle dostają olśnienia. Widzą ci jest złe, obiecują wszystko na potęgę byle znowu dorwać się do "żłobu" na następne lata. Czy pamięta może ktoś z czytających tego posta kiedy ostatnio uchwalona została przez nich jakaś ustawa ułatwiająca życie zwykłym ludziom. Wszystkie głównie ustawy mają za cel wyciągnąć z naszych kieszeni jak najwięcej pieniędzy. Oczywiście w celu zwiększenia budżetu kraju i lepszego życia. Nikt tylko nie mówi, że chodzi o życie polityków a nie nasze. Może pamiętacie pierwszą ustawę Sejmu po przejęciu władzy od PZPR – podwyższenie diet poselskich. W tym okresie naprawdę była to sprawa najważniejsza dla Polski – głodny poseł nie może rządzić. A wystarczyło by gdyby pieniądze z podatków szły normalnie tam gdzie powinny i sprawa byłaby rozwiązana. Przykład? Proszę – w cenie litra paliwa płacimy podatek drogowy. Przy obecnej ilości samochodów, gdyby te pieniądze rzeczywiście tam szły to mielibyśmy autostrady w każdej wsi. A co mamy? Kilkaset kilometrów, którymi rząd bardzo się chwali z tym, że wybudowanymi za pieniądze pochodzące z Unii. Podobnie sprawy się mają ze służbą zdrowia, podatkami gminnymi itp. Lecz chyba najgorsze jest to, że za złe rządy nikt nie ponosi odpowiedzialności. "Zapomniano" napisać takiej ustawy.

A pomysł na to aby było dobrze jest bardzo prosty. Posłowie sprawują swoje funkcje społecznie, na obrady przyjeżdżają za swoje pieniądze i wykorzystują swój urlop, za wszystko płacą z własnej kieszeni, żadnych ulg i przywilejów i pełna odpowiedzialność, nawet karna za złe działania. A co najważniejsze – poseł nie może być związany z żadną partią. Jest przedstawicielem wybierających go ludzi i ich w rządzie reprezentuje. Partie niech sobie działają tak jak inne organizacje lecz nie mają nic do powiedzenia w sprawach rządów. Ale aby tak było najpierw Sejm musiałby to uchwalić. A przecież nikt normalny nie podcina gałęzi na, której siedzi. I kółko się zamknęło. Pomysł – utopia.
Urzędnicy to druga grupa, która czuje się niezwykle ważna i potrzebna. Petent w ich królestwie traktowany jest jak "zło konieczne". Często przeszkadza w wypiciu kawy czy wzajemnych rozmowach, zadaje trudne pytania i jeszcze ma o wszystko pretensje. W tym miejscu chcę przeprosić wszystkich tych urzędników, którzy swoja pracę traktują poważnie a do klienta podchodzą z uśmiechem i wyrozumiałością lecz na taką o nich opinię "pracowało i pracuje" wielu innych. Polak za granicą też postrzegany jest jak "złodziej i pijak" chociaż znakomita większość to ludzie uczciwi i ciężko pracujący. Bo bardziej dostrzegamy i zapamiętujemy zło niż dobro.

Urzędnik za swoim biurkiem czuje się jak król. On nic nie musi, on może - jak zechce. jak już podpadniesz to będzie cię nekał przepisami, z których sam nie wiele rozumie. Mało tego, on nawet nie musi ich znać w przeciwieństwie do zwykłych obywateli gdyż wymyślono uniwersalny przepis "nie znajomość przepisów nie jest okolicznością łagodzącą". Chcesz prowadzić działalność to znaj wszystkie przepisy zarówno stare jak i te jeszcze nie wymyślone. Bo to tylko kwestia czasu kiedy ktoś w bezsenną noc wymyśli kolejną głupotę, do której trzeba się będzie podporządkować. Tak jak pomysł z płaceniem urzędnikowi za to, że załatwia jakąś sprawę. Czyli osobno płacić za to, że łaskawie przyszedł do pracy, osobno za to, że usiadł i osobno, że wziął się do roboty. A za wypicie kawy to już nie? Lub inny genialny (według mnie) pomysł – podatek od padającego deszczu. Podobno niszczą się rynny, kanały i oczyszczalnie. Kanały w miastach istnieją już od wielu stuleci i dopiero w XXI wieku odkryto niszczący wpływ deszczu na te urządzenia. Wcześniej ktoś wpadł na pomysł płacenia za świeże powietrze, w niektórych kurortach. Powietrza zdrowego już nie ma – opłaty pozostały. Strach pomyśleć za co trzeba będzie płacić za sto lat. Geniusze wciąż się rodzą.
A przecież można tak jak w innych zachodnich krajach (jeżeli tak chętnie nasza władza się na nich wzoruje) korzystać z wszechobecnego Internetu lub telefonu i nie wychodząc z domu załatwiać różne urzędowe sprawy. W obecnej dobie komputeryzacji jest to możliwe a nawet wskazane. Chyba, że w urzędzie komputer służy do tego aby wskazać pani z niego korzystającej, w której szafie leży teczka z moją sprawą (fakt autentyczny).

Obie te grupy nie są produkcyjne (nie piszę tu o pomysłach) więc nie wytwarzają dochodu a utrzymują się z pracy trzeciej grupy – zwykłych obywateli. Zamiast starać się pomóc temu, który na nich pracuje to ze wszystkich stron jeszcze to utrudniają. Ich ogólna arogancja jest widoczna prawie na każdym kroku. Korupcja, nepotyzm to chleb powszedni a dowiadujemy się o tym tylko wtedy gdy ktoś komuś podpadł i trzeba go zniszczyć. I zastanawia mnie jedno – czy tam na górze rzeczywiście myślą, że ludzie są tak tępi i głupi i wierzą we wszystko co oni mówią i nie mają swojego zdania. Jeżeli tak jest to chyba są tam niewłaściwe osoby. Sęk w tym, że gdy znajdą się tam inni, nowi to w niedługim czasie oni także się zmienią. Taka to ludzka natura.
Co do trzeciej grupy to chyba nie ma co się rozpisywać. Ich zadaniem to być ślepym, głuchym, nie myślącym tylko pracującym na wybranych przez siebie "szczęśliwców. A ja się to już znudzi, znowu się skrzykniemy, zrobimy razem jakiś przewrót, potem nastąpi rozłam, powstanie opozycja z niczym się nie zgadzająca (w zależności, która strona będzie rządzić) i tak upłynie dalszych kilkadziesiąt lat i od nowa. To się nazywa tworzenie historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz