wtorek, 20 listopada 2018

Facebook - grupy i znajomi

  Siedzę jak zwykle w swoim fotelu przy lampce koniaku mającej rozjaśnić mi umysł i zastanawiam się nad taką kwestią. Mianowicie - kilka lat temu na popularnym wówczas portalu społecznościowym Facebook utworzyłem grupę, której tematem jest ochrona zabytków a głównie dworów, pałaców i zamków. Przez okres kilku lat grupa rozrosła się do około 5000 członków. Aktywnych tj. dodających posty, zdjęcia czy komentujących je jest może 10% (zresztą jest to podobno norma wg. jakiś tam przeprowadzonych badań). Lecz mnie nurtuje takie pytanie - po co zgłaszać chęć przystąpienia do którejś z licznych na portalu grup jeżeli jej temat wogóle nas nie interesuje. Jako administrator zatwierdzam (lub odrzucam) nowe chętne osoby do "bycia" w grupie i w związku z tym mam możliwość sprawdzenia do ilu innych grup należy kandydat. Zdarzają się dość często osoby , które należą do 300 lub 400 grup a przy rekordziście w momencie gdy chciałem go dodać do swojej grupy wyświetlił się komunikat, że musi zrezygnować z jakiejś innej grupy aby móc zostać dodanym do mojej. Powtarzam więc moje pytanie - po co zgłaszać akces do czegoś co nas nie interesuje. Żeby pochwalić się innym jaki to jestem "działacz społecznościowy" i do ilu grup należę? W takim razie wymień mi np. tylko dziesięć grup gdzie jesteś członkiem i jedną, w której coś napisałeś. Obawiam się, że z odpowiedzią mógłby być niejaki kłopot.
  Jest także i taki rodzaj osób, które zaraz po ich dodaniu same chcą dodać wszystkich znajomych ze swojej listy. I tutaj doszedłem do drugiego nurtującego mnie tematu - znajomi na Facebooku. Po co mi 5000 znajomych jeżeli osobiście znam może 30 osób a reszta to osoby obce, które "znam" tylko z ich niku czy nazwiska (nie zawsze prawdziwego) i z tego co wyświetlają na swojej stronie profilowej. A odpowiedź chyba podobna do tej podanej powyżej - jestem udzielającym się i znanym fejsbukowcem. Zobacz ilu mam znajomych w tym znanych aktorów czy sportowców. Tylko z jakiego powodu ten szpan? Czy sam jestem tak mało interesujący, że muszę posiłkować się innymi, znanymi bardziej lub mniej osobami abym czuł się doceniony? Przykre jeżeli taki jest powód tych zachowań.
  Pamiętam jak na początku mojej "działalności" na Facebooku otrzymywałem zaproszenia od nieznajomych aby zostać "znajomymi". Myślałem "a co mi tam, zaakceptuję, nic nie tracę". Tak było do czasu gdy nie mogłem zalogować się na swój profil i aby móc to zrobić miałem do wyboru kilka opcji. Jedną z nich była ta ze znajomymi, którą to wybrałem. Znam przecież swoich bliskich to nie powinno być kłopotu z odpowiedziami. Okazało się, że ja myślałem o swoich znanych mi osobiście osobach a pytania dotyczyły tych z mojej listy znajomych "nieznajomych". O nich niestety nie wiedziałem nic. Od tego czasu grono moich znajomych na Facebooku jest naprawdę grupą prawdziwych znajomych i wcale mi to nie przeszkadza, że jest ich tak niewielu. Myślę też na okrojeniu mojej grupy z osób nieaktywnych, które już dawno zapomniały, że do niej należą. Nie ilość a jakość na znaczenie.

wtorek, 6 marca 2018

Czy Szatan to Bóg?

Tak się zastanawiam czy Bóg, w którego wierzą chrześcijanie jest właśnie tym, za którego się podaje. Bo jeżeli przyjmiemy, tak jak o nim między innymi twierdzą, że jest wszechwiedzący, to ujawniając się ponad dwa tysiące lat temu powinien przewidzieć jakie nieszczęścia pójdą za tym krokiem. Do tego czasu ludzie wierzyli w różnych bogów. Prawie każde, niewytłumaczalne w owym czasie zjawisko przypisywano jakiemuś bogowi. Prawie w każdym ówczesnym społeczeństwie widoczne na niebie Słońce czy Księżyc uważano za boga. Oczywiście jego nazwy były różne ale był to bóg widoczny, niejako "namacalny" i normalne dzisiaj zjawisko jak zaćmienie np. Słońca wtedy wywoływało przerażenie. Uważano to za gniew boga, którego starano się ułagodzić składając różne ofiary także z ludzi.
 Nagle pojawia się nowy bóg, niewidoczny, mówiący o dobroci, równości i szczęściu, obiecujący wieczne życie a warunkiem osiągnięcia tego to tylko wiara w niego. Przedstawia swoje wymagania w formie 10 przykazań, do których jeśli będziesz się stosował wszystko co obiecuje - osiągniesz. Brzmi to bardzo ładnie jednak zastosowanie się do tych warunków w praktyce jest prawie niewykonalne. Oczywiście zaraz znaleźli się ludzie, którzy z imieniem nowego boga na ustach i w myśl jego przykazań postanowili wyciągnąć jakieś korzyści dla siebie.
 I tak odnośnie punktu "Nie będziesz miał bogów innych przede mną" postanowili nawracać różne ludy, przez nich zwane pogańskimi, na nową wiarę. Lecz żeby się zbytnio nie trudzić wyjaśnianiem o co chodzi w tej wierze używali do tego mieczy. Zdobywane w ten sposób ziemie oraz łupy zostawiali dla siebie. Organizowane wyprawy krzyżowe, nawracanie tzw. pogan, Inkwizycja, nawracanie Indian w Ameryce czy Murzynów w Afryce w rzeczywistości było to mordowanie niewinnych ludzi tylko dlatego, że mieli od wieków swoich bogów, innych od tego, który podobno jest prawdziwy.
 A jak ma się do tego inny punkt Dekalogu - "Nie zabijaj"? Ano tak, że jest on dopiero piąty na liście a zacząć wypada od pierwszego wiec go realizowano. Umarły się nie poskarży bo i komu. On przecież ne pójdzie "do nieba" bo nie wierzy w tego "jedynego", prawdziwego a ten,za którego przelewają krew przecież im wybaczy bo robią to w jego imieniu. To jakaś paranoja. Podobnie obecnie myślą muzułmani, którzy organizując różne samobójcze ataki robią to w myśl Allaha i wierzą, że zabijając "niewiernych" znajdą szczęście po śmierci.
 Nie ma co dłużej rozwodzić się nad "przedstawicielami" "jedynego, prawdziwego" boga bo ci od wieków pragnęli władzy i bogactwa jedynie dla siebie, twierdząc, że wszystko co czynią jest dla dobra Boga.
 I tutaj się zastanawiam czy aby Bóg, w którego wierzy tyle milionów ludzi jest tym, za którego się podaje. Bo patrząc wstecz oraz na to co dzieje się dzisiaj to przecież bardziej przypomina to uczynki jakie Kościół przypisuje złu czyli tzw. Szatanowi. I czy to czasem nie sam Szatan jest objawionym ponad dwa tysiące lat temu Bogiem. Pod przykryciem dobra czyni samo zło i wszyscy dali się na to nabrać. Podobno "pod latarnią najciemniej".